Poezio
piece of old paper
Esperanto Angla Germana
bonveniga paĝo Manfredo † listo de la poemoj listo de la tradukaĵoj listo de poetoj Poezio en nombroj registri
 eksporti for presado: vertikala formato (PDF) kverformato (PDF) | montru ĉiujn eksport-formatojn
verkinto  [voknomo] titolo lingvo publikigo identiga kodo lasta modifo aspekto
Antoni Grabowski En Svisujo Esperanto Arg-2153-1066 2014-06-25 18:53 Manfred nur tiun forigu
Juliusz Słowacki, * W Szwajcarii Pola Arg-2152-1066 2014-06-25 18:47 Manfred nur tiun forigu

Juliusz Słowacki,,
En Svisujo

 

Juliusz Słowacki,,
W Szwajcarii

 
tradukita de Antoni Grabowski    
 
I.   I
 
Post ŝia forflugo, post sonĝo la ora,   Odkąd zniknęła jak sen jaki złoty,
Mi svenas sopire, sekiĝas dolora.   Usycham z żalu, omdlewam z tęsknoty.
Ne scias mi, kial anim' al ĉieloj   I nie wiem, czemu ta dusza, z popiołów,
ne flugas el cindroj post ŝi, al anĝeloj?   Nie wylatuje za nią do aniołów?
Pro kio ne flugas al mondo alia,   Czemu nie leci za niebieskie szranki,
Al ŝi, la savita, amata la mia?   Do tej zbawionej i do tej kochanki?
 
II.   II
 
En svisa montaro ekzistas kaskado,   W szwajcarskich górach jest jedna kaskada,
De l' Aar lazura la akvo-falado.   Gdzie Aar wody błękitnymi spada.
Vi tien rigardu kun kap' turniĝanta!   Pozwól tam spójrzeć zawróconej głowie.
Vi vidas pluvarkon sur kavo ŝaŭmanta?   Widzisz tę tęczę na burzy w parowie?
Sur blankaj nebuloj sin tuta pendigas,   Na mgłach srebrzystych cała się rozwiesza,
Nenio ĝin miksas, nenio forigas;   Nic ją nie zburzy i nic ją nie zmiesza;
Nur iam ŝafido la blanka trairas   A czasem tylko jakie białe jagnię
Al rando de l' valo tra l' arko ĉiela,   Przez tęczę idzie na skraju doliny
Mordeti je roza arbet aŭ avela;   Szczypać kwitnące róże i leszczyny;
Aŭ ia kolombo, ĉar akvon deziras,   Lub jaki gołąb, co wody zapragnie,
Fiera, iĝante al briloj simila,   Jakby się blaskiem pochwalić umyślnie,
Brilarkon rapide traflugas, mem brila.   Przez tęczę szybko przeleci i błyśnie.
Mi tie ŝin vidis! tuj amo min prenis;   Tam ją ujrzałem! i wnet rozkochany,
Ke ŝi el pluvarko, el ŝaŭmo elvenis,   Że z tęczy wyszła i z potoku piany,
Mi kredi komencis, la kredo nun restis,   Wierzyć zacząłem i wierzę do końca;
Tiel luma de sunaj radioj ŝi estis!   Tak jasną była od promieni słońca!
Tiel plena ŝi estis de lumo anĝela!   Tak pełna w sobie anielskiego świtu!
Kaj ŝia lazura pupil' tiel hela!   Tak rozwidniona zrennicą z błękitu! —
Okuloj leviĝis de pied' al plekt' hara:   Gdy oczy przeszły od stóp do warkoczy,
Por ili ŝi estis amata kaj kara;   To zakochały się w niej moje oczy;
Kaj post la vidsento, ekami iganta,   A za tym zmysłem, co kochać przymusza,
Ekiris la koro, animo sekvanta;   Poszło i serce, a za sercem dusza.
Kaj tiel rapide ekiĝis amado,   I tak się zaczął prędko romans klecić,
Ke volis mi flugi al ŝi tra l' kaskado.   Że chciałem do niej przez kaskadę lecić;
Mi timis, ke flugos ŝi, pala vidaĵo,   Bo się lękałem, że jak widmo blade,
Antaŭ' ol animo kun krio vekiĝos,   Nim dusza ze snu obudzona krzyknie,
Al arko ĉiela, kaskad', profundaĵo,   Upadnie w przepaść, w tęczę i w kaskadę
Ŝi falos, sin solvos kaj de mi foriĝos.   I roztopi się, i zgaśnie, i zniknie;
Ektimis mi kiel en sonĝo magia,   I byłem jak ci, co się we śnie boją,
Ĉar jam mi ŝin amis, ŝi estis jam mia.   Bo jużem kochał, bo już była moją.
Mi tiel renkontis ŝin solan sub hela   I tak raz pierwszy spotkałem ją samą
Pordego kolora de l' arko ĉiela.   Pod jasną tęczy różnofarbnej bramą;
Surblovis min ĉarme de l' amo ekblovo,   Powiew miłości owiał mię uroczy.
Okulmallevinte, mi staris sen movo.   Stanąłem przed nią i spuściłem oczy.
 
III.   III
 
Mi poste ŝin sekvis tra monto kaj valo,   Poszedłem za nią przez góry, doliny,
Kaj apud lavanga la piedestalo,   I szliśmy razem u stóp tej lawiny,
Kie neĝ', kiel plata naĝil' de giganta   Gdzie śnieg przybiega aż do stóp człowieka
Delfeno, ĝis homaj piedoj aliras,   Spłaszczoną płetwą jak delfin olbrzymi;
Vaporon arĝenta naztruo elspiras,   Para mu z nozdrza srebrzystego dymi,
Kaj kuras Rodano el faŭko bluanta.   A Rodan z paszczy błękitnej ucieka.
En suna mateno jen tie, en fruo,   Pamiętam chwilę... poranek był skwarny.
Du ĉamojn ni iom timigis per bruo;   Tameśmy szmerem spłoszyli dwie sarny;
Kiele de homa feliĉo konsciaj,   Te, jakby szczęścia ludzkiego świadome,
Ekstaris la ambaŭ, senmovaj, radiaj,   Stanęły blisko złote, nieruchome;
Kaj turnis okulojn kun fulmo-ekbriloj   I utopiły oczów błyskawice
Al bluaj de mia amata pupiloj;   W kochanki mojej błękitne zrennice;
Rigardis ŝin longe, en muta adoro,   I długo patrząc, nieruchome obie,
Sur sin kuŝiginte la kapojn el oro.   Głowy promienne pokładły na sobie.
Mi diris: vin ili ekamis en koro!   Rzekłem: "One się zakochały w tobie!"
Por tio, el buŝo, modeste fermita,   Rzekłem — i za to z ust zamkniętych skromnie
Unua ridet' al mi flugis vizita,   Najpierwszy uśmiech jej przyleciał do mnie.
Sed baldaŭ reflugis el voj', por ripozo,   Przyleciał szybko i wrócił z podróży
Al sia nesteto, al perloj kaj rozo.   Do swego gniazda, do pereł i róży;
Ĉar miaj okuloj observis vojaĝon,   A gdy zobaczył, że oczów nie mrużę,
Rideto rozigis la blankan vizaĝon.   Całą jej białą twarz zamienił w różę.
Ho sciu: ne tiel ektuŝas je l' koro   A wiecie? ani tak za serce chwyta
Ruĝiĝo de ĵus ekflorinta la floro,   Rumieniec kwiatu, co świeżo rozkwita;
Nek ravas migranton, per sia karmino,   Ani tak oko wędrowca zachwyca
De alpa montaro la neĝa Virgino,   Gór nadalpejskich śnieżysta dziewica,
Kun vangoj rozitaj de sun-ilumino,   Kiedy od słońca różane ma lica,
Kiel tiu senpeka, senhonta, subita   Jak ten rumieniec bez wstydu i grzechu,
Ruĝiĝ' sur vizaĝo ridete naskita.   Co się na twarzy urodził z uśmiechu.
 
IV.   IV
 
Feliĉaj kaj solaj, de nun en veturoj,   Odtąd szczęśliwi byliśmy i sami,
Ni estis naĝantaj sur lago-lazuroj.   Płynąc szwajcarskich jezior błękitami,
Sub ni, mi ne scias, ĉu estis boato,   I nie wiem, czy tam była łódź pod nami;
Ĉar mi de spiritoj fariĝis jam frato:   Bom z duchy prawie zaczynał się bratać,
Mi paŝis sur akvoj, ĉieliris flugile,   Chodzić po wodach i po niebie latać;
Kaj ŝi min kondukis nun ĉien facile!   A ona tak mię prowadziła wszędzie!
Ŝi estis simila al blankaj la cignoj,   Ach! ona była jak białe łabędzie,
De lago estrino, kun estraj insignoj;   Była jeziora błękitnego panią;
Ŝi naĝis flugante, boat' sur postsignoj;   Płynęła lecąc — łódź leciała za nią,
Helaĵ' post boato treniĝis safira,   Za łodzią jasność szafirowym szlakiem,
Kaj post la helaĵo, al ŝi, fiŝetaro   Za tą jasnością rybek korowody,
Sin supren ĵetadis el akva la klaro!   I wyrzucały się aż do niej z wody;
Ni naĝis kun tia arego postira,   I z takimeśmy płynęli orszakiem
ridete en lando lazura sen fino;   Uśmiechając się w błękitu krainie.
Ĉar estis ŝi kvazaŭ de akvoj diino:   Bo ona była jak wodne boginie:
Ŝin trenis kolomboj, delfenoj profunde   Miała powozy z delfinów, z gołębi,
Kristalaj palacoj atendis ŝin funde,   I kryształowe pałace na głębi,
En nokto malhela de luno la kronoj,   I księżycowe korony w noc ciemną...
Kaj mi obeema al ĉiuj ordonoj.   I mogła była, co chce, zrobić ze mną.
 
V.   V
 
Ŝi eble ne estas anĝelo ĉiela,   Raz — że nie była niebieskim aniołem,
Mi tiel meditis dum horo-duono!   Myślałem całe długie pół godziny;
La kulpon forlavis konfeso fidela.   Wyspowiadałem się potem z tej winy —
Aŭskultu! Jen antaŭ preĝejo la Tella,   Słuchajcie! — Oto przed Tella kościołem
Unua elsaltis sur ŝtonon ŝi sole,   Pierwsza na kamień wyskoczyła płocha
Ke amas min, laŭte ŝi diris petole   I powiedziała mi w głos, że mnie kocha,
Kaj reen min sendis sur lagan la helon,   I odesłała mnie znów na jezioro,
Per blanka la brusto puŝinte boaton.   Łódkę mą — piersią odtrąciwszy białą...
Kaj mi -- ĉu konscii mi povis la staton!   A ja — ach, nie wiem, co się ze mną stało!
Ĉu prenos anĝeloj min en la ĉielon?   Czy mnie anieli do nieba zabiorą,
Ĉu tondre de l' lago forglutos min ondoj?   Czy grzmiące fale jeziora pochłoną,
Ĉu bruston krevigas ridetoj-respondoj?   Czy uśmiechami rozrywa się łono,
Ĉu kora degelas glaci' varmigite?   Czy serce jak lód rozegrzany taje,
Anim' ĉu ricevas flugilojn subite?   Czy dusza skrzydeł anielskich dostaje,
Ĉu ora anĝelo animon eniras?   Czyli w nią wstąpił cały anioł złoty?
Ĉu ĝoje ridetas la kor' aŭ sopiras?   Czyli uśmiechów pełna? czy tęsknoty?
Kunflugis subite potencoj korsentaj   Wszystkie uczucia gwałtownymi loty
Kiel ar' da kolomboj, ektrinki kontentaj   Na serce spadły, jak gołębi chmura
Gutetojn el bano por plumoj arĝentaj,   Pić łzy i białe w nim obmywać pióra,
Kaj pure disflugi en ĉielostraton.   Aby się czyste rozlecieć po niebie...
Sed jen -- ŝi alvokis kun mi la boaton.   Wtem zawołała łódź ze mną do siebie.
Ŝin aŭdis, ekvidis boat', el lazuro   Usłyszała ją łódka i spostrzegła,
Al ŝi tuj alnaĝis ĝi mem en la kuro.   I sama do niej z błękitu przybiegła.
 
VI.   VI
 
Ĉe muro el rokoj, arbara sub krono,   Pod ścianą ze skał i pod wieńcem borów
Jen staras trankvile, en plen' de koloroj,   Stoi cichości pełna i kolorów
La Tella kapel'. Tie estas sur ondo   Tella kaplica. Jest próg tam na fali,
La sojl', kie buŝoj konfesis per sono,   Gdzieśmy raz pierwszy przez usta zeznali,
Ke longe ni ambaŭ nin amis per koroj.   Że się już dawno sercami kochamy;
Sub tiu ĉi sojlo, sur akvo-speguloj,   A pod tym progiem są na wodzie plamy
De pinoj balancaj, de rokoj makuloj   Od sosen, co się kołyszą na niebie,
Pentriĝas; ĉi tie, interparolante,   I od skał cienia; gdzie mówiąc do siebie,
En akvon fiksitajn okulojn ni tenis.   Wbite do wody trzymaliśmy oczy.
Sub sojlo la akvo ruliĝas konstante,   A pod tym progiem fala tak się toczy,
Per ond' moviĝema kaj tiel petola,   I tak swawolna, i taka ruchoma,
Ke ĝi niajn ambaŭ portretojn ekprenis,   Że wzięła w siebie dwa nasze obrazy
Kaj ilin per manoj interproksimigis,   I przybliżała łącząc je rękoma,
Dum sole nin ligis esprimo parola.   Chociaż nas tylko łączyły wyrazy.
Ho ondo! freneza kaj tiel petola,   Ach! fala taka szalona i pusta!
Ke eĉ niajn buŝojn ĝi ankaŭ kunligis,   Że połączyła nawet nasze usta,
Dum ja ni ligitaj per kor' estis sola.   Choć sercem tylko byliśmy złączeni.
La ond' moviĝema, radia la ondo,   Fala tak pełna ruchu i promieni,
Nin ĉirkaŭpreninte per unu lumrondo,   Że jednym światła objąwszy nas kołem,
Anĝelojn du kvazaŭ ĝi miksis, ŝancela.   Zmięszała niby anioła z aniołem.
Ĉe l' penso -- dolor' min turmentas kruela.   Gdy myślę — boleść dręczy mię nieźmierna.
Ho! ond' malfidela! -- kaj tiel fidela!   Falo! niewierna falo! — i tak wierna!
 
VII.   VII
 
Min foje kondukis anĝelo radia   Raz mię ów anioł zaprowadził złoty
Tra bela herbejo al groto glacia.   Przez jasne łąki do lodowej groty.
Blankigis ŝin tie marmor'-ilumino,   Tam ją obielił dzień alabastrowy;
Kaj frosto sur frunto de l' hela reĝino   I mróz na czole mej jasnej królowéj
Surkovris kamp-rozojn per perloj malvarmaj.   Perłami okrył wszystkie polne róże;
Arkaĵo ploradis per larmo tre granda,   I ze sklepienia łzy leciały duże;
Kaj falis helegaj la silfoj, la larmaj,   A we łzach sylfy z jasnością ogromną
Sur ŝin kiel glanka gutaro rubanda.   Deszczem spadały na białą i skromną.
Ĉar laŭta fariĝis murploro la ĝema,   Słysząc, że ściany płaczą coraz głośniej,
Ŝi tute sin kovris per vest' enviema,   Cała się szatą okryła zazdrośniej
Kaj ĉion tuj perdis okulo sciema.   I wszystko oczom ciekawym ukradła,
Kaj ankaŭ la manojn ŝi metis krucitajn   I jeszcze ręce skrzyżowane kładła
Sur la alabastrojn ne tute kovritajn.   Na alabastry widne, choć zakryte.
Dum tiel ŝi staris sen mov', en trankvilo,   Tak nieruchoma stała — a koło niej
Kaj ĉirkaŭ ŝi ludis pluvarka mirbrilo,   Igrały tęcze w blaski rozmaite.
Subite komencis mi preĝi per pia:   Ja wtenczas modlić się zacząłem do niej.
Ave Maria!...   Ave Maria!
Kaj kiel blank-roza disvolvo folia   Jak biała róża, kiedy się rozwija,
Ruĝecon ekmontras sur brust' malfermita,   Róż pokazuje z piersi odemkniętej,
Jen tiel roziĝis la vango benita;   Taki rumieniec wyszedł z lica świętej.
Kaj flanken turninte la kapon, medita   I zamyślona odwróciła głowę,
Ŝi metis la fingron kristalaj al muroj,   Palec na ściany kładąc kryształowe;
Kiele la nomon amatan skribante,   Jak ta, co imię ukochane kryśli
Aŭ kiel en penso pri ĉiellazuroj;   Lub o błękitnych jakich myślach — myśli.
Kaj fine ŝi diris, al mi turniĝante:   Wreszcie się do mnie obróciwszy rzekła:
Min eble por amo forprenos infero,   "Może za miłość ja pójdę do piekła
Kaj en la inferan malvarmon vgidita   I gdzieś w piekielne wprowadzona chłody,
En glacikristalojn mi estos premita,   Wszczepioną będę w kryształowe lody
Jen, kiel la brila vezik' el aero!...   Jako ta bańka z powietrza i z tęczy..."
Sed, se turmentiĝas tiele en vero   "Lecz prawda — rzekła -jeżeli się męczy
Helaĵo, kreita de suna radio,   Ta jasność, słońca stworzona promieniem,
Kaj tie premata de frosta glacio,   Którą lód w sobie mrozi i zabija,
Do ĝin liberigu sopiro la pia:   Można ją z lodu uwolnić westchnieniem..."
Ave Maria!...   Ave Maria!
 
VIII.   VIII
 
Ekiros ni kune sur neĝajn la kronojn!   Pójdziemy razem na śniegu korony!
Ekiros ni kune al pinaj arbaroj,   Pójdziemy razem nad sosnowe bory,
Ekiros ni, kie sonoras brutaroj!   Pójdziemy razem, gdzie trzód jęczą dzwony!
Kaj kie surmetas brilarkajn la zonojn   Gdzie się w tęczowe ubiera kolory
La Jungfraŭ ĉe l' suna subira deklino;   Jungfrau i słońce złote ma pod sobą,
Kie cervo nebulon trakuras rapida,   Gdzie we mgle jeleń przelatuje skory;
Funebro-flugila aglaro avida,   Gdzie orły skrzydeł rozwianych żałobą
Kie ombras la nubojn kurantajn sen fino;   Rzucają cienie na lecące chmury;
Mi tien ekiros kun vi, amatino!   O moja luba! tam pójdziemy z tobą.
Se ni ne revenos el altoj ĉi tiaj,   A jeśli z takiej nie wrócimy góry,
La homoj ekpensos: spiritoj radiaj   Ludzie pomyślą, że nas wzięły duchy
forportis nin al la lazaro ĉiela,   I gdzieś w niebieskie uniosły lazury;
Kaj ni, ekkaptinte je ĉeno la stela,   Żeśmy się za gwiazd chwycili łańcuchy
Ekflugis jen for kun stelaro plejada;   I ulecieli z Pelejad gromadą.
Kaj falos malsupren post ni nur mirhela   I tylko po nas potok spadnie głuchy,
Torent', kiel brila larmaro kaskada.   I błyszczącą się łez rzuci kaskadą.
 
IX.   IX
 
Ho! eĉ plej feliĉaj sur ter' ne scietas,   Ach! najszczęśliwsi na ziemi nie wiedzą,
Kie siajn flugilojn spiritoj kunmetas,   Gdzie duchy skrzydła na ramionach kładną,
Kaj kiel cignaro eksidas en rondo.   Gdzie jak łabędzie zadumane siedzą;
Ho! eĉ plej sciemaj ne diros en mondo,   Ach! najciekawsi na świecie nie zgadną,
En kian ni tendon por viv' nin ekzilis,   W jakim szalecie żyłem z moją miłą;
Kiom rozoj tra niaj fenestroj mirbrilis,   I wiele nam róż do okien świeciło,
Kiom arboj ĉerizaj al ni ombron ĵetis,   I wiele wiszeń naokoło rosło,
Kiom birdoj sur ili la ovojn demetis,   Ile słowików na wiszniach się niosło;
Kaj kiel en ĉiu nokt' luna, la pala,   Ile tam w każdą noc miesięczną, bladą,
Malpacis kaskado kun plor' najtingala.   Kłóteń słowików płaczących z kaskadą;
Kiom iris brutaroj sur herboj sonori,   Ile trzód naszych szło na łąkach dzwonić...
Ne eble eĉ sonĝe prezenti, esplori,   Ach! tego nawet śpiącym nie odsłonić
Nek montri, nek fermi en vorto ajn ia!   Ani pokazać, ani zawrzeć w słowie...
Herbejo, tend', arboj en val' estis tia,   Łąka i szalet, i wisznie w parowie,
Ke blanka, gardanta anĝelo de l' loko,   W takim parowie, że stróż anioł biały
Etendis flugilojn de roko al roko,   Rozwijał skrzydła od skały do skały
Kaj kovris la tutan sovaĝan remparon:   I nakrywał ten cały parów dziki,
La rozojn, nin, tendon kaj najtingalaron.   Szalet i róże, i nas, i słowiki.
 
X.   X
 
Sed estis jam tro da cipresa odoro,   Lecz nadto było cyprysowej woni
Kaj tro da flamanta en rozoj koloro;   I nadto barwy, co się w różach płoni;
Kaj kapti nin volis surprize amado.   I chciała nas już miłość ująć zdradą. —
Matene -- memoras mi -- apud kaskado   Było to rankiem — pomnę — pod kaskadą —
Ni estis jen solaj, sen timo en koro,   Byliśmy niczym nie strwożeni — sami —
Kaj legis ni libron larmplenan, kun ploro.   Czytając książkę pełną łez, ze łzami.
Sed flustris spirito al mi en orelon,   Wtem duch mi jakiś podszepnął do ucha,
De libr' mi turniĝu al ŝi per okulo!   Ażebym na nią z książki przeszedł okiem. —
Kaj ŝi, aŭskultante, similis anĝelon;   Była jak anioł, co myśli i słucha —
Subite per tia travida nebulo   I nagle — takim przejrzystym obłokiem
Malgaja vizaĝo roziĝis kolore,   Rumieniec smutny twarz jej umalował,
Ke, kiel fariĝis, mi ĝin ne komprenis,   Że nie wiem dotąd, jak się wszystko stało;
Sed rozan la buŝon mi kisi fervore   Alem ją w usta różane całował
Kaj sur miaj brakoj ŝin blankan mi tenis,   I czułem ją tu, na mych rękach, białą,
Kun koro batanta, okul' brilianta.   Sercem bijącą, brylantową w oczach.
Subite kaskada plektaĵo lumanta   Wtem nagle — w jasnej kaskady warkoczach
Sin iel tramiksis kaj iel malligis,   Coś pomieszało się i coś urzekło;
Sur nin ĵetis akvan inferon la vento,   Wiatr na nas rzucił całe wodne piekło
Malseka nebul' nin el floroj forigis,   I z kwiatów spłoszył wilgotnymi mgłami. —
Ni solaj ne legis de tiu momento.   Odtąd jużeśmy nie czytali sami.
 
XI.   XI
 
De nun en ridetoj por mi malplifoja,   Odtąd w uśmiechach była dla mnie rzadsza,
Pli blanka, pli pala, mallaŭta, malĝoja,   Smutniejsza, cichsza i bielsza, i bladsza.
En ĉiam pli densajn ombraĵojn ŝi iris   W głębszych się coraz zanurzała cieniach
Kaj rozojn ĉe bordoj torentaj deŝiris.   I obrywała róże na strumieniach;
Aŭ apud kaskada liut' agordita   Albo przy kaskad naciągniętej lutni
Ŝi kapon mallevis kaj kiel medita   Stawała słuchać tak jak ludzie smutni,
Aŭskultis; aŭ sole, en loko deflanka,   Z twarzą spuszczoną; lub sama w ustroni
Ŝi metis la manojn al kolo la blanka,   Ręce na białą zakładała szyję
Kiele pro tim' aŭ defend' en danĝero;   Jak ta, co boi się albo się broni.
Aŭ kiel trinkanta kolomb' ĉe rivero,   Lub jako gołąb, co w strumieniu pije,
Ĉielen ŝi flugis okulo per klara.   Do nieba jasnym wzlatywała okiem.
Ŝi iris dormeme, per paŝo erara,   Już wolnym, sennym błąkała się krokiem
Kaj pensis, viglecon perdinte hirundan,   I jaskółeczek utraciła zwinność,
Pri la senkulpeco mediton profundan.   I zadumała ją całą — niewinność.
 
XII.   XII
 
Vidante ŝin tia, kaj por min defendi,   Widząc ją taką chciałem bronić siebie
Mi diris: Amata! vi devas, pro Dio,   I rzekłem: "Luba! jak Bóg jest na niebie,
Ĉion kore pardoni al mi, kaj ne plendi;   Z sercaś mi wszystko odpuścić powinna;
La kulpo de ĉio jen estas lilio:   Lilija jedna wszystkiemu jest winna.
Hieraŭ en fonto vi lavis, sentime,   Otoś ty wczoraj w tym źródle, co bije
Sur hela herbejo, vizaĝon kaj kolon,   Na jasnej łące, myła twarz i szyję;
Kaj apud vi staris jen simple, proksime,   A tam za tobą prosta, niedaleka,
Kiel serva knabino, tenanta la tolon,   Jak służebnica, co z rąbkami czeka,
Lilio la blanka, kun hela la mano;   Lilija jedna, cała jasna, w bieli,
Ĝi vian eliron atendis el bano.   Oczekiwała, aż wyjdziesz z kąpieli.
Vidante vin ambaŭ, la blankajn en paro,   Widząc was obie takie białe, w parze,
Mi pensis, ke sonĝas mi pri l' anĝelaro;   Myślałem, że śpiąc o aniołach marzę;
Ektremis mi tial kaj tremis en tuto,   I drżeć zacząłem, i zadrżałem wszystek,
Kaj mi folieton per tuŝ' de kubuto   I jeden tylko poruszyłem listek,
Ekmovis; ĉi tiu aliajn tuŝetis,   Ten listek inne poruszył listeczki,
Brueto fariĝis, el font' vi kuretis,   I szmer się zrobił — ty wybiegłaś z rzeczki;
Kaj tiel rapidis vi for, timigita,   I takeś prędko uciekała zlękła,
Ke puŝis per brusto je l' eta forbranĉo,   Żeś łonem kwiatu potrąciła pręty;
Kaj estis lilia trunketo rompita,   I lilijowa wnet łodyga pękła,
Kaj falis la floro de via ektranĉo.   I kwiat z niej upadł twoją piersią ścięty;
Do mi ekmeditis en reva pensado   A jam rozważać zaczął z twarzą bladą,
Pri floro rompebla, vigleco la via.   Jak ten kwiat kruchy, jak ty jesteś zwinna.
Hieraŭ matene do, sub la kaskado --   I oto dzisiaj rankiem, pod kaskadą —
Ne mi estis kulpa, sed floro lilia.   Nie jam był winien — lecz lilija winna".
 
XIII.   XIII
 
Ŝi flamis kiele fumilo de mirho, --   Płonęła wonna jak kadzidło mirry
Ke mem ŝi ne scias pri flamo, mi vidis;   I widać było, że nie wiedząc płonie.
Profunda fariĝis okula safiro,   Głębszymi oczu stały się szafiry
Kaj blanka la ondo sur brust' pli rapidis.   I prędsza fala białości na łonie,
De strange varmegaj tempioj influo   I dziwnym ogniem rozpalone skronie
Velkigis cejano-floretojn en fruo.   Wczesne zwiędnienie dawały bławatkom.
Kaj kiel al sia patrino kor-pente,   Ona z tych była, co się skarżą matkom,
Ŝi plendis al aro de steloj silente.   I skarżyła się gwiazd cichej gromadzie,
Kaj kiam subiras la luno arĝente,   Gdy do snu księżyc niepełny się kładzie;
Kaj flustras la floroj pri amo, ekscite,   Gdy kwiaty szepcą miłośnie do ucha,
Ŝi proprajn la pensojn aŭskultis medite.   Co zamyślone, własnych myśli słucha.
 
XIV.   XIV
 
Ĉu ie, amata, vi nun, malespere,   Czy ty gdzieś teraz, o miła, z rozpaczą
Al diaj anĝeloj parolas malĝoje?   Aniołom boskim mówisz rozżalona?
Kaj ploras plendante kaj diras sincere,   Jak ci, co mówią skarżąc się — i płaczą,
Ke estis fulmtondra venteg' iufoje,   Że była burza gromami czerwona,
Kaj groto malhela sub nokta vualo,   Że była grota posępna i ciemna
En groto -- kaskada kurten' el kristalo;   I grocie z kaskad kryształu zasłona;
Ke estis timeg', en mallumo, mistera,   Że była trwoga w ciemności tajemna,
Kaj kune forgeso pri dia la puno;   Razem niepamięć jakaś boskiej kary;
Kaj plendo, de puraj la nimfoj, subtera,   I skarga smutna czystych nimf podziemna;
Ke tie nin solajn forlasis la suno   Że nas tam samych dzień odstąpił szary
Kaj trovis kun fajra vizaĝ' en komuno,   I zastał z twarzą ognistą przy twarzy,
Kaj tiel nin vekis birdaro la kanta --   I ptasząt nas tak obudziły gwary.
Ĉu diras ĉi tion vi kiel plendanta?   Mówisz ty o tym, jak ta, co się skarży?
Ne diru ĝin al la anĝeloj! radia!   O! nie mów ty tak aniołom, niebieska!
Ĉar ĉiu brilanta larmeto la via   Bo każda twoja brylantowa łezka
Al unu el ili de flam' estos brulo.   Jednemu będzie z tych jasnych pożarem.
Ĉar mi, se mi ankaŭ anĝel' estus pura   Bo ja, ach, gdybym był także aniołem,
Kun frunt' radianta sur helo lazura,   Z rozpromienionym na błękitach czołem;
Kaj estus mi de l' senfinaĵ' posedulo,   I nieskończoność całą miał obszarem,
Kaj povus regadi en stela la sfero,   I mógł zarządzać gwiazdami wszystkiemi:
Ne volus mi lumi per steloj ĉielaj,   Nie chciałbym gwiazdy niebieskimi świecić,
Sed flugi el ĉiuj bluaĵoj la helaj,   Lecz tylko rzucić błękity i lecić,
Kaj havi nur solan vin, mian -- sur tero!   I taką jak ty mieć moją — na ziemi.
 
XV.   XV
 
El grot' ne kuraĝis eliri la bela,   Z groty ta piękna wyjść nie śmiała sama.
Ĉar eble ŝi timis, ke sun' por okulo   Słońca się może bała na lazurze,
Montriĝos tro granda kaj estos tro hela,   Że za promienne będzie i za duże
Aŭ ŝi kiel nigra aperos makulo.   Albo że będzie jako czarna plama.
Sed pendis pordego la arko-ĉiela,   Ale na niebie była z tęczy brama,
Brilante sur pluve plorinta nebulo.   Na wypłakanej rozwieszona chmurze.
Ŝi iris -- kaj rozoj ŝin igis ekmiri,   Wyszła. — I naprzód ją zdziwiły róże,
Ke restis ja, kiel hieraŭ, brilplenaj.   Że takie były jak wczoraj różowe.
Ŝi, rozon ŝirinte, komencis admiri   Zerwała jedną i podniosła głowę,
Kolorojn de arkoj ĉielaj matenaj,   I zadziwiła ją ta tęcza ranna,
La vitre travidan ĉielan helbluon,   Niebios błękitnych przezroczystość szklanna,
Dronantan rondeton de lun' en lazuro,   Krążek księżyca tonący w błękicie.
Kaj kvazaŭ ŝi mirus de vivo nov-fluon,   Zda się, że nowe ją zdziwiło życie,
Ŝi ion aŭskultis, ekiris en kuro,   Tak w ciszy czegoś słuchała, tak biegła;
Ĝis ekrigardinte en lagokristalon,   Aż gdzieś w krysztale jeziora spostrzegła
Sur sia vizaĝo ŝi vidis blankecon,   Na licu swoim przezroczystszą białość,
Laciĝon, pli vivan de l' buŝo koralon,   Żywszy ust koral i większą omdlałość,
Sopiran rideton kaj la malgajecon.   I uśmiech pełny tęsknoty, i żałość.
Ŝi tute sin kovris per sia harplekto,   Więc osłoniła się cała w warkoczu
Ne levis okulojn en mia direkto.   I więcej na mnie nie podniosła oczu.
 
XVI.   XVI
 
Moment' estas antaŭ ol luno eliras:   Jest chwila, gdy się ma księżyc pokazać,
La najtingalar' eksilentas la kanta,   Kiedy się wszystkie słowiki uciszą
Kaj pendas folioj sen mov' bruetanta,   I wszystkie liście bez szelestu wiszą,
Herbeja fontaro mallaŭte pli spiras,   I ciszej źródła po murawach dyszą;
Kiel ion anonci tuj volus la stelo,   Jakby ta gwiazda miała coś nakazać
Pri io kvieta paroli ĉielo   I o czym cichym pomówić ze światem,
Kun floroj, folioj kaj ar' najtingala.   Z każdym słowikiem, z listeczkiem i z kwiatem.
Moment' estas kiam, kun arko arĝenta   Jest chwila, kiedy ze srebrzystą tęczą
La ringo Diana eliras la pala:   Wychodzi blady pierścionek Dyjanny:
Ekĝemas la najtingalaro silenta,   Wszystkie się wtenczas słowiki rozjęczą
Sur arboj folioj ekzumas en ĥoroj,   I wszystkie liście na drzewach zabrzęczą,
Vitr-sonan ekĝemon la fontoj eldonas.   I wszystkie źródła jęk wydają szklanny;
En tia momento, ah! ploras du koroj!   O takiej chwili, ach, dwa serca płaczą,
Se ion pardoni nur havas -- pardonas,   Jeśli coś mają przebaczyć — przebaczą;
Se ion forgesi -- forgesas memoroj.   Jeżeli o czym zapomnieć — zapomną.
Kun mia modesta estrin' en ĉi-horoj   O takiej chwili z moją panią skromną
Jam kune sur sojl' idilia ni sidis,   Jużeśmy siedli w naszych progach sielskich,
Al ni jam anĝelajn aferojn konfidis.   Już rozmawiali o rzeczach anielskich.
 
XVII.   XVII
 
Kiele alaŭda, ĉiela kant-trilo,   Jak śpiewający na niebie skowronek,
El montoj aŭdiĝis ermita sonilo.   Z gór słychać było pustelnika dzwonek.
Ni iru en ĉelon, ekdiris ŝi foje,   Rzekła raz: "Chodźmy do staruszka celi,
Ermito nin eble absolvos, gajigos,   Może rozgrzeszy, może rozweseli,
Kaj manojn ligante, al am' kuraĝigos.   Dłonie nam zwiąże i kochać ośmieli".
Kaj en la dometon enkuris ŝi ĝoje   Tak mówiąc wbiegła do sosnowej chaty,
Kaj fermis fenestro-kovrilojn el pino,   Szybko zamknęła wszystkie okienice,
Por sin al rigardo de floroj vuali.   Ażeby na nią nie patrzały kwiaty;
Kaj en la ornamo de mont-virgulino   I ustroiwszy się jak gór dziewice,
Al mi ŝi elkuris -- mi emis ekfali!   Wybiegła do mnie — myślałem, że padnę!...
Neniam okulo de ŝi tiel hela,   Ani jej oczy kiedy takie ładne,
Nek estis la buŝ' tiel freŝa kaj bela!   Ani jej usta takie były świeże...
Sur kapo ŝi havis papilion nigran,   Motyla miała czarnego na głowie,
Ĉar ĝi la blankaĵon ŝirmgardas de l' bruno,   Ten alabastrów od smagłości strzeże;
Kaj en la duon' tralumate de l' suno,   I przeświecony od słońca w półowie
Ĝi ĵetas sur frunton flugile la migran   Na czoło rzuca skrzydła cieniu duże;
Ombraĵon; kaj sube, la rozoj kaŝitaj   A pod motylem pochowane róże
Rigardis scieme tra gazon la nigran,   Spod czarnej gazy patrzały ciekawe,
Ankoraŭ tutfreŝaj, duone fermitaj.   Na pół zamknięte, świeże, jeszcze łzawe;
Ĉar flankon de l' kor' ili gardas konstante,   Wiedząc, że zawsze strzegę serca strony,
Do tien kliniĝis papili' obstina;   Złośliwy motyl usiadł przechylony.
Disrompi flugilon mi estis inklina,   Myślałem, że mu to skrzydło połamię...
Ĝi sidis maldekstren al ŝultr' kliniĝante.   Siadł i na lewe przechylił się ramię.
Ĉu kredus timigan antaŭsenton ian   I któż by wierzył w przeczucia, co straszą,
Imago, pro sia feliĉo, fiera!   Gdy wyobraźnia cała szczęściem dumna!
El mont' ekrigardis mi valon la nian:   Gdym z góry spojrzał na dolinę naszą,
La tend' al mi ŝajnis -- ĉerketo mizera;   Szalet się oku wydawał jak trumna,
kaj same vidiĝis, el alto aera,   Maleńki, cichy; kiedym spojrzał z góry,
La ĉerizarbaro -- malhela tombejo;   Nasz ogród z wiszeń jak cmentarz ponury;
Jen sentas kolomboj pri ni maltrankvilojn,   I niespokojne o nas gołębice,
Brutaroj meditas pri ni sur herbejo,   I zadumane o nas w łąkach trzody;
Bluiĝis pli akvoj, malĝojas la tero,   Ziemia smutniejsza, błękitniejsze wody,
la morto najlfermis fenestro-kovrilojn!   Zabite śmierci ćwiekiem okienice;
Kaj ĉie nur timo, malgaj', malespero.   Wszystko zaczęło mię straszyć i smucić,
Jam kvazaŭ neniam plu reen venonte,   Jakbyśmy nigdy nie mieli powrócić.
Mi iris malgaje tra l' griza montlando: --   Szedłem posępny i drżący na góry...
La rokoj kaj lagoj nigriĝas renkonte,   Jeziora czarne, głazy, śniegi, chmury;
Sur blua glaci' jen aglara girlando;   Girlandy z orłów na błękitnym lodzie,
Kiel sango ruĝiĝas subira sunrando,   Słońce czerwone jak krew o zachodzie,
Kaj jen ermitejo, per neĝo kovrita,   Dom pustelnika śniegiem przysypany
Ĝin gardas da hundoj grandegaj par' brita,   I dwa ogromne na straży brytany,
Krucet', de piroloj sidejo, sur ĉelo, --   Krzyżyk na celi, gdzie siadały gile,
Ĉel', libroj en polvo, la pastro ermita, --   Cela, pustelnik stary, księgi w pyle —
Nun ĉio similas al sonĝo vidita.   Wszystko to dzisiaj już podobne snowi...
Memoras mi nur: sun-subiro radie   Pamiętam tylko, że promień zachodu
Orumis vizaĝon de Kristo per helo,   Cały się na twarz rzucał Chrystusowi,
Al ŝi sur la fingron, malvarman glacie,   Kiedy na palec jej zimny jak z lodu
Mi metis la ringon....   Kładłem pierścionek
 
XVIII.   XVIII
 
Arbaro kaj valo! herbejo, torento!   Gaje! doliny! łąki i strumienie!
Ho ve! ne demandu pri ŝi tiel plore!   O nie pytajcie wy mię, smutne, o nią.
Min larmoj malhelpas paroli ĉi-hore,   Są łzy, co mówić na zawsze zabronią.
Kaj min meditigas parola momento,   A kiedy mówię, wpadam w zamyślenie;
Kaj montras helbluan rigardon vidsento,   I widzę jasne, błękitne spojrzenie,
De ŝi, komencanta kompati min kore,   Co się zaczyna nade mną litować,
Kaj buŝon -- ĝi volus min kisi fervore.   I widzę usta, co mię chcą całować,
Mi tremas kaj ree ĉirkaŭas min brulo.   I drżę — i znów mię ogarną płomienie.
Do kien mi iros? kaj kien okulo   I nie wiem, gdzie iść? i gdzie oczy schować?
Kun larmoj sin kaŝos, kaj mi, la solulo?   I gdzie łzy ukryć? i gdzie być samotnym?
Por ŝian portreton desegni, mi staras,   I staję blady, i kreślę jej rysy;
Aŭ skribas sur sablo la signojn de l' nomo,   Lub imię piszę na piasku wilgotnym;
Aŭ inter cipresoj kaj rozoj, eraras   Lub błądzę między róże i cyprysy
Mi, kiel trezoron perdinta la homo,   Jak człowiek, który skarb drogi postrada,
Kiu plore sidiĝas, post perd' de prudento,   Zmysły utracił i płacząc usiada
Ĉe urnoj, starantaj sur tomb'-monumento,   Tam, kędy urny na grobowcach siedzą;
Ke tomboj parolu pri ŝi en silento.   Myśląc, że groby o niej co powiedzą.
 
XIX.   XIX
 
Sub miaj fenestroj ekzistas fontano,   Jest pod moimi oknami fontanna,
Eterne ĝemanta per plora murmuro,   Co wiecznie jęczy zapłakanym szumem;
Kaj arb', kie sonas la harp-akompano   Jest jedne drzewo, gdzie harfowym tłumem
De najtingalar'; kaj fenestro en muro,   Żyją słowiki; jedna szyba szklanna,
Tra kiu dum nokto rigardas Diano   Gdzie co noc blada zaziera Dyjanna
Kaj logas la frunton malgaja poluro.   I czoło moje smutnym blaskiem mami.
Kaj tiel min vekas en larma la bano   I tak mię budzą zalanego łzami,
La arbo, la luno kaj tiu fontano.   Te drzewo, księżyc ten i ta fontanna.
Mi tiam rigardas tra l' vitra kristalo,   I wstaję blady, przez okno wyzieram
Aŭskultas mi plorojn ĉirkaŭe en valo:   Słuchając różnych płaczów na dolinie.
Jen fluas fontan', najtingaloj plorĝemas,   Słowiki jęczą i fontanna płynie,
Pri ŝi parolante. Mi kore ektremas   Mówią mi o niej -ja serce otwieram
Kaj preĝas pri frua la mort', malespere.   I o śmierć prędką modlę się z rozpaczą,
Mi velkas, sed ve! mi ne mortas envere!   I schnę, i więdnę — i ach, nie umieram...
Kaj ĉiam fontanoj, vekante min, ĝemas.   I co dnia budząc mnie fontanny płaczą.
 
XX.   XX
 
La pens', revenante pasinton sen fino,   Kiedy się myślą w przeszłości zagłębię,
Ne scias en kia prezenti ŝin formo.   Nie wiem, jak sobie jej postać malować?
Ĉu, kiam ŝi venis min kisi en dormo,   Czy kiedy przyszła śpiącego całować
Etendis flugilojn kiel' kolombino?   Jak z rozwartymi skrzydłami gołębie?
Ĉu kiam kuradis ŝi for, la timema?   Czy wtenczas, kiedy uciekała trwożna?
Ĉu kiam kun mi, sur folion la saman   Czy gdy na jedną ze mną księgi kartę
De libro, okulon ŝi fiksis la aman,   Wbijała oczy błękitne, otwarte,
Pri miaj rigardoj restante gardema?   Na każde moje spojrzenie ostrożna?
Ĉu kiam, de sia korteg' ĉirkaŭita,   Czy kiedy wiejskim otoczona dworem
Ŝi iris kiele reĝin' ensorĉita?   Chodziła gdyby zaklęta królowa?
Ĉu dum la kvieta ekdorm' sub acero?   Czy kiedy cicho uśnie pod jaworem?
Ĉu kiam ŝi pelas? sin kaŝas humora?   Czy kiedy goni? czy kiedy się chowa
En luna lum' -- blanka? aŭ dum la vespero   W księżyca blasku biała — lub wieczorem
De roza Alp-neĝo -- mem rozokolora?   Od Alp na śniegu różowych — różowa?
 
XXI.   XXI
 
El kie eklumos unuaj la steloj,   Skąd pierwsze gwiazdy na niebie zaświecą,
Mi iros ĝis al la mallumaj rok-randoj;   Tam pójdę, aż za ciemnych skał krawędzie.
Rigardos mi cignojn en flug' sur ĉieloj   Spojrzę w lecące po niebie łabędzie
Kaj flugos kun ili al samaj la landoj.   I tam polecę, gdzie one polecą.
Ĉar ĉie, post maro, ĉi tie, aŭ ie,   Bo i tu — i tam — za morzem — i wszędzie,
Kien iras sendite la pens' en mizero,   Gdzie tylko poszlę przed sobą myśl biedną,
Ĉiam sekvas la sama malĝojo min ĉie,   Zawsze mi smutno i wszędzie mi jedno;
Kaj estas kaj restos malbone sur tero.   I wszędzie mi źle — i wiem, że źle będzie.
Mi tial nur pensas pri unu afero:   Więc już nie myślę teraz, tylko o tem,
Por mia malĝojo pri loko favora,   Gdzie wybrać miejsce na smutek łaskawe,
Ke tie neniu flugilo spirita   Miejsce, gdzie żaden duch nie trąci lotem
Ekpuŝu je mia kor' sange vundita;   O moje serce rozdarte i krwawe;
Pri loko, ĝis kiu la luno aliros,   Miejsce, gdzie księżyc przyjdzie aż pod ławę
Naĝante sur ond' kun brueto la ora:   Idąc po fali... zaszeleści złotem
Anim' ĉe l' mistera tuŝet', eksopiros,   I załoskocze tak duszę tajemnie,
Ke ĝi revekiĝos en mi, kaj eliros.   Że stęskni — ocknie się i wyjdzie ze mnie.
 
Traduko de la Pola poemo "W Szwajcarii"
de Juliusz Słowacki, en Esperanton de
Antoni Grabowski (*1857-06-11 -
†1921-07-04).

Tiu ĉi esperantigo troviĝas en
http://donh.best.vwh.net kaj
http://www.babelmatrix.org/works/pl
Słowacki,_Juliusz-1809/W_Szwajcarii/eo/5309-En_Svisujo
.
Pri la tradukinto vidu la retejon
http://eo.wikipedia.org/wiki/Antoni_Grabowski
pri la verkinto la vikipediejon
http://eo.wikipedia.org/wiki/Juliusz_Słowacki.
Tiu ĉi poem-traduko troviĝas ankaŭ en
http://donh.best.vwh.net/Esperanto/
iteraturo/Poezio/parnaso/svisujo.html
.
  Verkinto de tiu ĉi Pola poemo estas
Juliusz Słowacki,.

Pri la verkinto la vikipediejon
http://eo.wikipedia.org/wiki/Juliusz_Słowacki.